[Do naszego new studia wchodzi nawiedzony koleś z łysinką - Wytapiacz, jak sam kazał na siebie mówić]
Mloo: Witamy pana serdecznie.
W: No witam, witam.
Mloo: Wiemy, że jest pan Wytapiaczem woskowych figurek, czy lubi pan swoją pracę i jakie czerpie pan z niej korzyści (choćby majątkowe)
W: Moja praca jest moją pasją i zarabiam dzięki niej krocie.
Mloo: Naprawdę?? A kto to kupuje?
W: No cóż.. moje woskowe figurki są niezwykłe, wytapiam aniołki, motylki, postaci bajkowe, albo takie na kształt przedmiotów. Ale nie wszystkie z nich sprzedaję.
Mloo: [nie dziwię się..] A więc co pan z nimi robi?
W: Układam na kupkę.
Mloo: KUPKĘ??
W: ..stosik.
Mloo: Ale widzę, że coś tam pan trzyma w lewej ręce.. Coś pan dla nas ma????
W: Nie, to nie dla was. Przyniosłem tylko, żeby pokazać. Ale to nie dla was. O, zobaczy pani - to jest Mount Everest.
Mloo: Aha.. fajne..
W: No, ale to nie wszystko: patrzy pani - jak obrócę do góry nogami, to mamy księżyc.
Mloo: Wow!
W: No i wie pani, tutaj taka ciekawostka, że ten księżyc wykorzystano do nakręcenia tego... no... co ten gadał, że.. Wielki krok dla niego, mały dla ludzkości.. (bo wie pani, on ma duże stopy)
Mloo: Chyba na odwrót...
W: Nie! Jak na odwrót? Przecież, jak odwrócę, to będzie Mount Everest! Myśli pani..
Mloo: Eee.. no nieważne. Ale jak to, przecież ta figurka jest mniejsza od jego stopy, a co dopiero na krok miałaby mu starczyć?
W: Oj tam.. Komputerowo przerobili..
Mloo: Aaaa.. No to super! Czyli pana woskowe dzieła, są sławne na całym świecie!
W: No... nie.
Mloo: Jak to?
W: No po prostu - nie.
Mloo: Oj, chyba naruszyłam przykry dla pana temat.
W: Wcale nie.
Mloo: Czyli opowie nam pan?
W: Nie.
Mloo: Eee.. no cóż.
W: Ale mogę opowiedzieć o Billym.
Mloo: He, proszę bardzo.
W: Bo Billy to moja ulubiona figurka. Mam ją od 5 lat i chociaż słońce zmasakrowało mu wąsy, to i tak jest cudowny.
Mloo: Wąsy? To co to za stworzenie?
W: Balon.
Mloo: Balon ma wąsy?
W: Tak.
Mloo: Balon ma WĄSY??!
W: No.. tak! A co w tym dziwnego?
Mloo: Eee.. no cóż, bo ee.. balony z wąsami wyglądają nieładnie [ściema]
W: No wie pani co?!
Mloo: Co? [nie wie o co kaman]
W: Co ,,co'' ?!! Obraziła pani Billyego! Żegnam! Jedzcie budyń wieśnioki! [wyszedł delikatnie trzaskając drzwiami]
Mloo: No cóż.. To, jak państwo widzą, nasz gość postanowił zakończyć rozmowę. Trudno. Dziękuję i do widzenia.